27.09.2014

Prolog.

"Without you to hold I'll be freezing
Can't rely on my heart to beat it..."*

       Przez całe siedemnaście lat mojej egzystencji miałam niemal idealne życie. Nigdy jednak nie doceniłam tego należycie, a teraz było już na to za późno. Dopiero w słoneczny, z pozoru piękny, czerwcowy dzień, kiedy wszystko straciłam, dotarło do mnie jak wiele miałam. Wtedy nie mogłam już poczuć wdzięczności, a jedynie pustkę i rozpacz uniemożliwiającą racjonalne myślenie.

       Pamiętam ten dzień jak przez mgłę. Był dwudziesty siódmy czerwca, prawie zaspałam na zakończenie roku szkolnego, nie zdążyłam nawet zjeść śniadania. Wyjęłam z szafy pierwszy strój, jaki wpadł mi w ręce, mianowicie czarną sukienkę, przez co później umierałam z gorąca. Podczas przemowy dyrektora byłam wręcz nieprzytomna. Z niecierpliwością czekałam, aż wreszcie tradycyjnie życzy nam miłego wypoczynku i pożegna. Jednak, kiedy już to zrobił, moje życie zaczęło się walić.

       Prawie wyzionęłam ducha czekając pod szkołą, aż Liam "coś załatwi". Teraz śmiem przypuszczać, że po prostu zbierał się na odwagę, aby ze mną zerwać. Przyszedł po piętnastu minutach, ledwie zdążyłam na niego spojrzeć, powiedział "Miałaś rację, Bonnie, nic z tego nie będzie", zerknął na mnie i odszedł nie odwracając się za siebie.
       Z mojego oka nie wypłynęła nawet jedna łza z powodu naszego rozstania. Wylałam ich jednak morze, bo straciłam najlepszego przyjaciela. Znałam Liama od urodzenia. Nasze mamy się przyjaźniły i mimo, że kochałam Carmen i Andreę, jak rodzone siostry, to blondyn był pierwszym, do którego biegłam, kiedy miałam jakiś problem. Chodziliśmy do tych samych szkół i od zawsze siedzieliśmy razem w ławce. Spotykaliśmy się po szkole, odrabialiśmy razem lekcje, co roku spędzałam tydzień wakacji nad jeziorem w towarzystwie Liama i jego rodziców. Można by powiedzieć, że tylko noce spędzaliśmy osobno. Ufałam mu bardziej niż komukolwiek innemu, lecz nigdy nie pomyślałabym, że połączy nas silniejsze uczucie.
       Z początkiem tego roku Liam zaczął zachowywać się inaczej. Widziałam, że coś go trapi i w końcu zmusiłam, żeby podzielił się tym ze mną. Martwiłam się o niego. Nie spodziewałam się jednak, że wyzna mi miłość. Na początku próbowałam odwieść go od tego wymysłu. Tłumaczyłam, że to tylko złudzenie, że to miłość łącząca rodzeństwo, lecz na nic się to nie zdało, aż pewnego marcowego wieczoru, kiedy dostaliśmy napadu głupoty, w pewnym momencie hormony wzięły nade mną górę i nie odsunęłam się, gdy Liam zbliżył swoje usta do moich. Jeden moment nieuwagi wystarczył, bym zaczęła myśleć o nim inaczej jak o przyjacielu, a moje serce oszalało.
       Postanowiłam zaryzykować i przegrałam. Przegrałam wiele, bo zgadzając się na nasz związek, wiedziałam, że jeśli się rozstaniemy, nic już nie będzie takie samo. Nie będziemy przyjaciółmi, może nawet staniemy się sobie całkiem obcy... i moje przypuszczenia się sprawdziły.

       Wracałam do domu z płaczem, ganiąc się w myślach za własną głupotę, lecz nawet łzy nie zaślepiły mnie na tyle, bym wchodząc do domu nie zauważyła klęczącej na środku korytarza mamy, która ukrywała swoją zapłakaną twarz w dłoniach. Sytuacja sprzed piętnastu minut natychmiast opuściła moje myśli, kiedy rodzicielka drżącym głosem, szlochając co drugie słowo, powiedziała, że tata zginął w wypadku samochodowym.

       Tak oto w ciągu godziny straciłam chłopaka, najlepszego przyjaciela i tatę... a co najgorsze - straciłam samą siebie.

*"Drunk" ~ Ed Sheeran
~*~
Hej!
Może niektórzy pamiętają mnie i Where Love Is Lost, które miało swoje początki dwa lata temu, jeszcze na onecie. Myślę, że zbliżające się osiemnaste urodziny obudziły we mnie tęsknotę za czasami, kiedy byłam jeszcze głupiutką gimnazjalistką i postanowiłam odnowić opowiadanie, które stworzyłam wtedy w głowie. 
To drugie zdanie może wydawać się Wam bez sensu, jeśli mnie znacie i wiecie, że rozpoczęłam już dziewiętnasty rok życia, ale to dlatego, że dla mnie jest teraz szósty sierpnia, godzina 23:53.
Zwlekałam z publikowaniem prologu, gdyż chciałam napisać trochę na zapas, aby mieć pewność, że WLIL nie jest moim kaprysem, a czymś, co będzie miało swój należyty koniec w dalekiej przyszłości :) więc jeśli to widzicie, znaczy, że będzie miało.
Jeżeli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach, zapraszam do zapisania się w zakładce 'Czytelnicy'.
A jeśli ktoś jest niezdecydowany, czy chce to czytać, czy nie, to pomagam w zakładce 'Zwiastun'. Będziecie wiedzieli o czym mniej więcej jest opowiadanie, ale też nie popsujecie tym sobie zabawy, bo nie zdradziłam tam zbyt wiele :)
Do napisania :) xx

4 komentarze:

  1. Jedyne, co może zniwelować moc nieszczęścia to kolejna tragedia, która uświadamia nam, że poprzedni powód ubolewania był co najmniej głupi i dziecinny. Na początku wcale nie było mi żal Bonnie, bo z reguły tylko moje bohaterki mogą łączyć jakieś głębsze uczucia niż ''chłopak z zespołu mojej miłości'' z panem Payne'em. Wyjątkiem jest, gdy daną bohaterkę czyjegoś opowiadania bardzo polubię , co zdarza się wyjątkowo rzadko (nie przypominam sobie takiej sytuacji). Tutaj natomiast wyskoczyła mi taka informacja, zanim jeszcze dowiedziałam się, jak nasza bohaterka wiąże włosy i czy lubi grzanki na śniadanie - rozumiesz, ni z gruchy, ni z pietruchy. Nie odbiegając zanadto od tematu, nie czułam potrzeby besztania Cię za unieszczęśliwienie jej już na starcie. W końcu jakoś sobie poradzi, nie pierwszy i nie ostatni chłopak z nią zerwał. No chyba że nigdy wcześniej takowego osobnika w swym życiu nie posiadała, a ten następny będzie ''tym jedynym'' już na zawsze. W każdym bądź razie chodzi o metaforyczne znaczenie ów powiedzonka - jakoś to zniesie. Może. Ale ten przedostatni akapit - Ania, no jak mogłaś. No chmurka wielka, ciemna jak cumulonimbus, jesteś okrutna. Już gorzej chyba nie mogłaś jej załatwić. Nie wiem w sumie czy Bonnie lubię, bo moja pamięć jest kiepska i nie sięga za bardzo do onetowego WLIL poza tym rudym szablonem i Martą Siostrą Nialla, ale takich rzeczy się nikomu nie powinno robić! Biedna Bonnie. Przez te wydarzenia, zgasiłaś we mnie ten ogień radości, który wybuchnął, kiedy tylko zobaczyłam Twój tweet o reaktywacji. Chciałam tutaj wyrazić ją wymownymi asjfhsuqiwowwwwpdijd!, ale kurczę, no nie mogę. Powinnam była to spisać przed przeczytaniem. Ale wiesz co? Najbardziej to ja czekam na rozdział drugi, hehe he he.
    Pobawmy się w powrót do directionerskich nie-gejowskich fan ficków!

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze przeczytałam zakładkę " o opowiadaniu" i oh, tak zabawmy się w powrót do 1D nie żebym ostatnio, tylko tam nie siedziała (hes) Obsesja, że hej na maksa. No nieważne, wracam do czytania prolog (!)
    Uh mimo wszystko było mi trochę żal Bonnie, w końcu rzucił ją chłopak i najbliższy przyjaciel, po prostu mówiąc to i odchodząc, totalnie bez uczuć. Rozumiem, że w jej serduszku bolało to o wiele bardziej. I wraca do domu, mając nadzieję, że coś pozwoli jej się w końcu uspokoić a tu hop ( to może nie odpowiednie :o) i w domu czeka na nią mama z jeszcze gorszą informacją. Chyba nie słyszałam o gorszym dniu. Osobiście kurde blade nie przypominam sobie na razie bym czytała, może po prostu chciałaś mnie tak zaciągnąć huh? No przyznam, że nawet Ci się udało, niech będzie zostanę, bo zapowiada się naprawdę dobrze! :) x

    OdpowiedzUsuń
  3. ''Trzeba coś stracić, żeby docenić'' to były słowa, które przyszły mi do głowy po przeczytaniu już pierwszych zdań.
    Potem już było coraz lepiej i podobało mi się coraz bardziej. Stracić przyjaciela i tatę w tym samym momencie to jest...nie mam na to słów. Ale mówią, że po burzy zawsze wychodzi słońce, więc jestem dobrej myśli :-)
    Jestem zainteresowana tym opowiadaniem :-D
    Życzę Ci powodzenia w dalszym pisaniu :-*

    Jeśli masz ochotę to zapraszam do siebie ;-)
    http://right-now-one-direction.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. This is really interesting, You're a very skilled blogger.
    I have joined your rss feed and look forward to seeking more of
    your fantastic post. Also, I've shared your website in my social networks!



    Look at my web-site :: antiikin kreikka, fi.wikipedia.org,

    OdpowiedzUsuń