31.01.2015

9. Dobry kierunek.

*Be happy and know that I'm
watching you travel far and wide
Waiting for us to meet again"*

       Tak jak wcześniej ustaliliśmy, tuż przed południem pod dom pani Horan przyjechał Liam i zabrał Nialla na mecz. Mieli wrócić wieczorem. Ja z Alex i jej babcią zajęłyśmy się szykowaniem jedzenia. Przyznam, że ze świadomością, iż solenizant wszystkiego się domyślił, przygotowywania do urodzin nie wydawały się tak fajne jak wcześniej. Zwłaszcza, że Alex wyglądała na zmartwioną odkąd tylko wróciła od Katy, a ja nie byłam pewna, czy powinnam pytać czemu tak jest. W końcu znałyśmy się tak krótko. Postanowiłam dać jej wybór, i zapytać, a to czy mi się zwierzy, czy wymyśli na poczekaniu jakąś bajeczkę, zależało już tylko i wyłącznie od niej.
- Wszystko w porządku? - zaczęłam, kiedy miałyśmy chwilę przerwy, którą zamierzałyśmy wykorzystać na dokończenie prezentu, choć sama jeszcze nie wiedziałam na czym to miało polegać.
       Milczała dopóki nie znalazłyśmy się w pokoju, w którym miałyśmy dziś nocować.
- Wspominałam ci, że Katy podobał się kiedyś Niall? - zapytała siadając na łóżku.
- Tak, było coś o ślinieniu się - przytoczyłam słowa blondynki, chcąc nieco rozluźnić atmosferę, ale po jej minie poznałam, że miało to zupełnie inny skutek, wręcz jakbym obudziła w niej wyrzuty sumienia.
- No właśnie... myślałam, że to tylko chwilowe zauroczenie, ale okazuje się, że niestety nie. - Westchnęła.
- Czemu "niestety"? - dopytałam niczego nie rozumiejąc. Wydawało mi się, że Alex mimo wszystko lubi Katy, a Niall z kolei nie wyglądał na łamacza serc. Czemu zatem miałaby mieć coś przeciwko temu związkowi?
- Och, Bonnie, bo on za nią nigdy nie przepadał, a po Lilly z pewnością nie będzie chciał się teraz z nikim wiązać. Ona... to nigdy nie trwało u niej tak długo. Owszem czasem mnie wkurza, ale to moja koleżanka  z dzieciństwa, jedyna jaką miałam i nie jest miło patrzeć na jej przygnębienie - odparła, spuszczając wzrok.
        Zastanawiałam się czy wspomniała o byłej dziewczynie swojego brata, bo się zapomniała, czy może oczekiwała, że o nią zapytam, bo owszem, wiedziałam co się zadziało między Lilly, a Niallem, ale przecież nie od Alex.
- Na to chyba nic nie poradzisz.
        Zapadła między nami krótka cisza, podczas której, rozważałam zadanie niedającego mi spokoju od kilkudziesięciu minut pytania. Krępujące milczenie dodało mi jednak odwagi by się odezwać.
- Wiedziałaś o Lilly i Davidzie? - zapytałam niepewnie. - Dlatego chciałaś się przeprowadzić? - Ta myśl naszła mnie podczas robienia kremu do ciasta, kiedy w sumie myślałam o tym tylko i wyłącznie dlatego, że nie miałam innych tematów do rozmyślania i wydawała się wtedy absurdalna, ale z czasem stwierdziłam, że to w sumie bardzo prawdopodobne. Alex wydawała mi się dziewczyną zdolną do wielu rzeczy.
- Powiedział ci? - zapytała zaskoczona, a ja w odpowiedzi jedynie kiwnęłam głową. Westchnęła. - Wiedziałam jaka jest Lilly, lecz nie sądziłam, że David tak się zachowa... Myślałam, że kiedy wyjedziemy, Niall z bólem serca ją zostawi, a potem o niej zapomni, ale wiesz... on był nawet gotowy ciągnąć ten związek na odległość, dlatego tak naprawdę kamień spadł mi z serca, kiedy wrócił od niej i powiedział, że zobaczył ją w łóżku z Davidem. Choć nie spodziewałam się takiego obrotu spraw.
- I to przez to chciałaś się przeprowadzić? Nie było innych sposobów?
- Żałujesz, że przyjechaliśmy?
- Skąd! - zaprzeczyłam. - Tylko jestem zaskoczona, pierwszy raz słyszę o tym, jak ktoś wymyśla sobie przeprowadzkę, po to by jego brat zerwał z dziewczyną.
- To nie był jedyny powód - powiedziała wstając z łóżka i podchodząc do szafki, skąd wyjęła dużą, białą kopertę. Wyciągnęła z torby żółty brystol i położyła wszystko na podłodze, po czym sama na niej usiadła. - On był w niej ślepo zakochany. Nie zostawiłby jej, gdyby go nie zdradziła. Nigdy nie rozumiałam co w niej widział, bo była wręcz przeciwieństwem jego ideału dziewczyny. Zero ambicji, tylko imprezy, alkohol, narkotyki, ale Niall tego nie dostrzegał. Ludzie mu mówili jaka jest, ale ich nie słuchał. Odwrócił się od kolegów, którzy próbowali przemówić mu do rozumu. Nie mógł uwierzyć, że jego Lilly może taka być. Dopiero, kiedy ich zobaczył, przejrzał na oczy. Pozwoliłabyś Zaynowi być z taką suką?
- Pewnie nie - odpowiedziałam, otrząsając się z szoku, jakim było usłyszenie słowa 'suka' z ust Alex. Do tej pory największym przekleństwem jakie przy mnie wypowiedziała, było 'cholera'.
- Pomijając to, Londyńczycy są naprawdę popieprzeni - pokręciła z dezaprobatą głową. - Pomożesz mi? Później z pewnością nie będzie czasu, żeby to skończyć. - Zmieniła temat, skupiając się na leżących teraz na podłodze rzeczach.
- Jasne. Co to w ogóle jest? - zapytałam spoglądając na wypchaną kopertę.
       Dziewczyna podała mi ją, a ja wyjęłam z niej zdjęcia z urodzin Liama.
- Chciałam dać różne zdjęcia, ale z Newcastle mam tylko te, a nie chcę dodawać niczego z Londynu. Za kilkanaście lat, o ile ten kolaż przetrwa, popatrzy na niego i będzie pamiętał, że to prezent na jego dziewiętnaste urodziny, pierwsze, które spędził tutaj.
- Nawet mądre - przyznałam, uśmiechając się. - To co z tym robimy? - zapytałam przeglądając zawartość koperty.
- Po pierwsze, musimy znaleźć zdjęcia z Niallem, potem jakoś je ułożyć, poprzyklejać do brystolu i ozdobić...
        Przez chwilę milczałam.
- Nie chcę gasić twojego zapału, Alex, ale jeśli zrobisz mu kolaż na brystolu, to nawet nie znajdzie takiej wielkiej koperty, żeby go w niej trzymać.
- O, kurcze, masz rację - odpowiedziała, zagryzając wargę.
- Proponuję, żebyśmy zrobiły to na kartce A4, kilka zdjęć, na których jest z nami i jakoś to ozdobić. Skąd w ogóle je masz?
- Od Lou - odpowiedziała szeroko się uśmiechając. - Wiem! - dodała po chwili. - Poproszę Lou, żeby kupił antyramę i damy Niallowi tę kartkę właśnie w niej.
      Nim zdążyłam pomyśleć nad słusznością jej pomysłu, już rozmawiała przez telefon z Tommo i nie wydawało mi się, by było to spowodowane pragnieniem zrobienia Niallowi wspaniałego prezentu.

       Kolejne dwie godziny spędziłyśmy na robieniu kartki urodzinowej. Na żółty papier nakleiłyśmy trzy zdjęcia. Samego Nialla szeroko się uśmiechającego, Nialla ze mną i Alex po bokach i Nialla z całą naszą paczką. Samo wybieranie odpowiednich ujęć zajęło nam dobre piętnaście minut, napisałyśmy po środku kartki życzenia i podpisałyśmy się w jej rogu, ale niewątpliwie najgorsze było wycinanie serduszek, którymi obkleiłyśmy później jej krawędzie, lecz dzięki temu efekt końcowy był zadowalający, a kartka nie wydawała się tak pusta i nieciekawa jak wcześniej. Był to jedynie dodatek do perfum, książki i zestawu kostek, które wybrałyśmy chłopakowi poprzedniego dnia, dlatego obie uznałyśmy, że jest okay, mimo, że była dosyć prosta.
- Jednak nie nadaję się do produkcji serduszek na skalę masową - zaśmiałam się, podnosząc z podłogi niewykorzystany fioletowy kawałek papieru, którego kształt daleko odbiegał od kształtu serca.
- Trochę jak ziemniak - stwierdziła Alex z szerokim uśmiechem.

       Po chwili odpoczynku ponownie ruszyłyśmy do kuchni, pomóc babci Horanów w gotowaniu, lecz stwierdziła, że poradzi sobie sama, za co byłam jej wdzięczna. Nie lubiłam siedzieć zbyt długo w kuchni. Wysłała nas po drewno na ognisko, które planowaliśmy rozpalić wieczorem. Ucieszyłam się, bo wreszcie mogłam zobaczyć ogród, a kiedy już do niego weszłam, wpadłam w zachwyt. Był naprawdę duży i kwitły w nim różne rośliny, o które pani Emily niewątpliwie bardzo się troszczyła, dzięki czemu, mimo zbliżającej się jesieni, nadal prezentowały się wspaniale. Kilka drzew dawało kojący cień w ten wyjątkowo upalny dzień, ale tym, co zrobiło na mnie największe wrażenie, było ogromne jezioro. Jednak Alex nie dała mi szans nacieszyć oczu tym widokiem.
- Coś ci pokażę - powiedziała i pociągnęła mnie za rękę.
       Ruszyłam za nią i zaledwie parę sekund później stałyśmy pod starym dębem, do którego przybite były belki, tworzące prowizoryczną drabinę. Dopiero wtedy spojrzałam w górę.
- Wow, macie domek na drzewie?
       Za dwa miesiące kończyłam osiemnaście lat, ale przysięgam, poczułam ogromną zazdrość.
- Tak. Zbudowaliśmy go jakieś pięć lat temu, ale nieźle się trzyma, prawda? - zapytała. - Może chcesz zwiedzić od środka?
- Pewnie - odpowiedziałam i zaczęłam wspinać się po deskach, co wbrew pozorom nie było łatwe. Alex, która zapewne robiła to już wielokrotnie, radziła sobie o wiele lepiej.
- Ja bym tam uważała - powiedziałam, widząc, że blondynkajest tuż pode mną.
- Spokojnie, dasz radę, nie wygłupiaj się, to tylko trzy metry.
       Westchnęłam, ale jakoś udało mi się pokonać te 'tylko trzy metry' i muszę przyznać, było warto. Z góry miałam widok na najbliższą okolicę i widziałam drugi brzeg jeziora, co z lądu było niemożliwe.
- Wy go zbudowaliście? - zapytałam zaskoczona, domek był naprawdę profesjonalnie zrobiony, jak na dwoje dzieciaków, bo nie sądziłam, że w budowie pomagała im babcia, a w ich ojca również szczerze wątpiłam. Z opowiadań Alex, wyobrażałam go sobie, jako bogatego biznesmena spędzającego całe dnie w biurze, z nosem w papierach.
- Z pomocą dziadka, ale niestety nie zdążył go z nami dokończyć, zmarł pod koniec lipca pięć lat temu - uśmiechnęła się smutno - Niall strasznie się uparł żeby go dokończyć. Wiesz, dziadek był dla niego jak ojciec, wspierał Nialla w jego zamiłowaniu do muzyki i mocno w niego wierzył, kiedy nasz tata non stop próbował wybić mu pomysł z karierą muzyka z głowy i wmawiał, że nigdy mu się to nie uda. Mi również było przykro z powodu śmierci dziadka, ale Niall to znosił beznadziejnie. Spędzał całe dnie tutaj, starając się dokończyć domek i znajdywał w tym chyba jakieś ukojenie.
       Słuchałam tej historii w osłupieniu wpatrując się tępo w wiszący na ścianie plakat jakiejś drużyny piłkarskiej. To takie żałosne, znałam ich od dwóch tygodni i przez to, że wydawali się być tacy radośni, byłam święcie przekonana, że mają cudowne życie, że to ja jestem jedyną poszkodowaną przez los, a prawda okazywała się zupełnie inna. Z dnia na dzień, z każdym szczerym słowem zaskakiwali mnie coraz bardziej i wydawało się, że oni mimo wszystko mieli gorsze doświadczenia, tyle, że w przeciwieństwie do mnie, potrafili z tym żyć.
- Przepraszam, za dużo gadam.
       Dopiero pociągnięcie nosem uświadomiło mi, że Alex płakała. Odwróciłam wzrok od ściany i mimo, że znałam blondynkę tak krótko i od ponad dwóch miesięcy wszyscy twierdzili, że strasznie się w sobie zamknęłam, podeszłam do dziewczyny i ją przytuliłam.
- Tęsknie za dziadkiem, ale wiesz, Bonnie? To okropne patrzeć jak twój tata nienawidzi własnego syna, tylko dlatego, że nie chce robić tego, co mu zaplanował.
- Alex, twój tata na pewno go kocha, to jego dziecko, może uważa, że lepiej byłoby mu, gdyby rzeczywiście przejął tę firmę i złości się, bo po prostu boi się o jego przyszłość. - Próbowałam ją pocieszyć, bo naprawdę zaczynała się kompletnie rozklejać, lecz w głębi serca byłam przerażona perspektywą, że jej słowa mogą być prawdziwe.
- Może i masz rację, ale on go naprawdę okropnie traktuje, a Nialla to boli, próbuje to ukryć, ale nie jestem ślepa. Nie zasłużył sobie na to. Fatalnie jest patrzeć, jak jedna z najważniejszych osób w twoim życiu, rani drugą.
        Przez chwilę obejmowałam ją w milczeniu, nie wiedząc, co powiedzieć. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam, ale to nagłe wyznanie Alex wzbudziło we mnie niepokój. Czemu nagle zaczęła mi o tym opowiadać? Teraz, w ten pozornie radosny dzień, kiedy mieliśmy świętować urodziny jej brata?
- Czy coś się stało? - zapytałam, będąc przekonana, że musi być jakiś powód jej nagłego wybuchu szczerości.
- Nie - powiedziała odsuwając się ode mnie - po prostu, jutro są jego urodziny i tak sobie o tym wszystkim myślałam.
- Nie płacz, Niall z pewnością nie chciałby widzieć cię zapłakanej w jego urodziny.
        Odetchnęła głęboko, a po jej policzkach spłynęło jeszcze kilka słonych łez.
- Masz rację, chodźmy po to drewno.
       Już otwierałam usta by zaprotestować, bo jeszcze nie obejrzałam dokładnie domku, ale szybko je zamknęłam, wiedząc, że lepiej będzie, jeśli Alex stąd wyjdzie i uwolni się od nieprzyjemnych wspomnień.

- Szlag by trafił to pieprzone drewno! - ryknął Louis po kolejnej nieudanej próbie rozpalenia ogniska.
- Lou! Zamknij się! Chcesz, żeby pani Emily dostała zawału? - uciszył go Harry. Pojawili się godzinę przed planowanym powrotem Nialla i Liama, aby nam pomóc, lecz robili jedynie większe zamieszanie.
- Nie. Zrób dobry uczynek i sam się tym zajmij. - Wcisnął w dłonie Harry'ego pudełko zapałek i usiadł obok rozbawionej sytuacją Alex.
       Szybko opuściłam tę dwójkę, bo czułam się dosyć niezręcznie słuchając ich naprawdę dziwnej rozmowy, która w moim przekonaniu była podrywem Lou, który miał na to własne, specyficzne sposoby.
- Nie wiesz, kiedy przyjedzie Zayn? - zapytałam szatyna męczącego się z zapałkami.
- Powinien niedługo być i przywieść dziewczyny - odpowiedział robiąc zirytowaną minę, kiedy gałązka, którą przed chwilą zdołał podpalić, zgasła.
- Mam jedno pytanie.
- Hmm?
- Po co rozpalacie ognisko teraz, skoro Niall ma przyjechać najwcześniej za dwadzieścia minut?
       Harry podniósł na mnie wzrok z miną, jakby zaraz miał na mnie nawrzeszczeć, ale zaraz spojrzał na Louisa.
- Idiota, po prostu idiota. - Westchnął z politowaniem. - Może chodźmy pomóc babci.
       Objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w stronę domu, gdzie na podwórko wjeżdżał właśnie znajomy mi samochód, z którego parę sekund później wyłonili się Zayn, Carmen i Andrea. Automatycznie poczułam się bardziej komfortowo, jak zawsze w towarzystwie kuzyna i przyjaciółek. Teraz brakowało tylko Katy i jej młodszej siostry, oraz Liama i oczywiście Nialla.

       Jako, że Horanowie mieszkali w Newcastle od dwóch tygodni, nie mieli tu wielu znajomych, dlatego też urodziny Nialla przypominały bardziej luźne spotkanie. Ognisko, kiełbaski, trochę ciasta, tort, parę piw. Ze względu na szacunek do pani Emily, nikt nawet nie pomyślał o przywiezieniu czegoś posiadającego więcej procentów i żadne z nas nad tym nie ubolewało. Wszyscy doskonale się znaliśmy i lubiliśmy, dlatego samo przebywanie ze sobą sprawiało nam ogromną przyjemność.
      Po wielu próbach, chłopcom wreszcie udało się rozpalić ognisko, przez co byli z siebie niesamowicie dumni. Teraz wszyscy, łącznie z panią Horan i Jullie czekaliśmy, aż Liam dostarczy Nialla. Nie trwało to długo i muszę przyznać, Niall świetnie udawał zaskoczonego całą tą sytuacją, lecz nawet mimo tego udawania był tak radosny, że nie wątpiłam w autentyczność jego uśmiechu. Wyściskał wszystkich, po czym poszedł do domu, by nieco się ogarnąć, w końcu dość długo był poza domem. Nikomu nie wydawał się przeszkadzać brak jego obecności, już po chwili większość gości zgromadziła się wokół ogniska i smażyła kiełbaski. Blondyn wrócił dobre dwadzieścia minut później, niosąc w ręku czarny pokrowiec, którego kształt wyraźnie przypominał gitarę. Spodobała mi się wizja grającego przy ognisku Nialla, ale on po prostu oparł instrument o drzewo, z dala od ludzi, zapewne po to, by nikt przypadkiem go nie uszkodził i zaczął przygotowywać sobie jedzenie. Podczas, gdy wszyscy ze sobą wesoło rozmawiali, ja tylko siedziałam i słuchałam ich rozmów, obserwując wszystko wokół. Mimo, że Niall był tu solenizantem, nie był raczej w centrum uwagi. Co chwila ktoś go wołał, a chłopak zapewniał, że zaraz do nas podejdzie. Katy notorycznie zerkała w jego stronę, a gdy zorientowała się, że na nią patrzę, skruszona spuściła wzrok. Może było jej głupio z powodu porannej sytuacji, a może po prostu nie chciała utrzymywać ze mną żadnego kontaktu po tym jak rozstałam się z jej kuzynem...

     Zaczęło się ściemniać, a wraz ze znikającym z horyzontu słońcem, zniżała się temperatura, dlatego przeprosiłam towarzystwo informując, że idę założyć coś cieplejszego, ale po reakcji, a raczej braku reakcji innych, doszłam do wniosku, że ich to raczej nie obchodziło, więc po prostu odeszłam w stronę domu. Kiedy znalazłam się przy bocznej ścianie, usłyszałam szelest trawy, świadczący o tym, że ktoś zbliża się w moją stronę, czym byłam dość zaskoczona. Zwłaszcza, że jak się okazało, była to Katy.
- Hej, Bonnie - zaczęła. Wyglądała na zmieszaną.
- Hej - odpowiedziałam, zastanawiając się czemu w ogóle mnie zaczepia.
- Przepraszam za dzisiaj rano, ja... nie chcę żebyś myślała, że mam coś do ciebie, po prostu... chciałam porozmawiać z Alex na osobności, wiem, że zachowałam się jak gówniara, ale nie mam teraz najlepszego okresu życia. i... ja chciałam... rzadko ją widuję i... - zaczęła się dukać.
- Okay, Katy, rozumiem - odpowiedziałam wymuszając uśmiech. Taka informacja mi wystarczyła, chciałam skrócić męki dziewczyny, która nie wiedziała jak mi się wytłumaczyć, jednocześnie nie zdradzając o sobie za wiele.
- Naprawdę? - zapytała spoglądając w moje oczy, jakby szukając w nich śladu kłamstwa.
- Tak, myślałam, że to z powodu Liama, a skoro już wiem, że tak nie jest, ulżyło mi. Rozumiem, że musiałaś pogadać z Alex, a ja nie jestem ci zbyt bliską osobą i nie będę cię zmuszać do mówienia mi czegoś, czego nie chcesz. Naprawdę, jest w porządku.
       Uśmiechnęła się.
- Dzięki. To ja już polecę - wskazała kciukiem przestrzeń za sobą i odeszła, a ja ponownie ruszyłam w stronę domu.
        Przysięgam, w moim życiu nigdy wcześniej nie działy się tak dziwne rzeczy.
- Bonnie? - usłyszałam z kuchni panią Emily, dlatego zamiast do pokoju, gdzie leżała torba z moimi rzeczami, udałam się do pomieszczenia skąd dobiegał głos.
- Tak? - zapytałam.
- Powiesz Alex albo Niallowi, żeby przyprowadzili niedługo Jullie? Robi się ciemno.
- Pewnie - posłałam jej uśmiech, który kobieta odwzajemniła.
       Lecz idąc do pokoju, obraz jej twarzy nie dawał mi spokoju. W świetle kuchennej lampy wydawała się jakby słabsza, zmęczona, i to raczej nie dzisiejszym dniem, a czymś, co trwało już znacznie dłużej.Czułam, że coś jest nie tak.

       Nadal o tym myślałam, kiedy ubrana w rurki i najgrubszy sweter, jaki ze sobą zabrałam, siedziałam znów w ogrodzie. Podczas mojej nieobecności, Niall zaczął grać na gitarze i teraz wszyscy śpiewali tekst piosenki o niezbyt ambitnej treści. Jako, że wcześniej przekonałam się, że nikt nie zwraca na mnie uwagi, udałam się w stronę jeziora i zatrzymałam za sporą kępką drzew, tak by nikt mnie nie widział. Usiadłam na piasku, który rozciągał się wzdłuż linii brzegu. Wyglądało to trochę śmiesznie, bo 'plaża' miała niewiele więcej niż metr szerokości, a zaraz za nią rosła wypielęgnowana trawa. Siedziałam wpatrując się w rozmazane w wodnej tafli odbicie księżyca  i spokojnie myślałam o moim życiu i rozmowach, jakie przeprowadziłam dziś z Horanami. Po raz pierwszy serce nie przyspieszyło rytmu, a oczy nie stały się wilgotne na myśl o ostatnich wydarzeniach. Po prostu myślałam o tacie, Liamie, Brunie i facecie, który mnie napadł. Śmierć taty była najokropniejszym wydarzeniem jakie przeżyłam, ale pozostałe rzeczy... nie tylko ja rozstałam się z chłopakiem i straciłam przyjaciela, a to, że pewnego dnia opuści mnie najukochańszy pupil wiedziałam już w dniu, kiedy go otrzymałam. Cała moja tragedia polegała na tym, że wszystko stało się niemal w jednym momencie... a może to przez to, że wcześniej miałam tak cudowne życie? Może Bóg zabrał mi tak wiele, bym mogła wreszcie docenić rzeczy, które mi pozostały? Miałam przyjaciół, na których mogłam liczyć zawsze. Owszem, jednego straciłam, ale wydawało się, że nadal mu na mnie zależy i próbuje to naprawić, więc nie wszystko było stracone. Mój tata zmarł, ale nigdy, przez nawet jedną sekundę nie zwątpiłam w to, że mnie kochał. Może Horanowie pojawili się w moim życiu, po to bym to dostrzegła? Bym przez pryzmat ich złych wspomnień spojrzała na własne i wreszcie zauważyła jak wspaniałe były?
- Bonnie?
       Odwróciłam głowę na dźwięk własnego imienia i przez chwilę wsłuchiwałam się w muzykę wpatrując w blondyna.
- A ja nadal słyszę gitarę - skwitowałam, zaskoczona tym faktem. Gdy odchodziłam od grupy to on na niej grał, teraz wyglądało na to, że gitara grała sama.
- Lou się za nią zabrał.
        Podszedł bliżej i usiadł obok mnie wpatrując w jezioro.
- Nie żebym cię wyganiała, ale dlaczego jesteś tu ze mną, kiedy parę metrów dalej jest impreza z okazji twoich urodzin.
       Westchnął, po czym podniósł wzrok na mnie i się uśmiechnął.
- Zgaduję, że właśnie poszli po tort i wysłali mnie na poszukiwania ciebie, żeby się mnie pozbyć, ale właściwie nie wiem. To tylko moje przypuszczenia.
- Psujesz sobie wszystkie niespodzianki.
- Czyli mam rację? - zapytał uradowany.
- Możliwe, nie wiem. Nikt mi nie kazał tutaj przyjść, zrobiłam to z własnej, nieprzymuszonej woli. Ładnie tu - powiedziałam przenosząc wzrok z blondyna z powrotem na jezioro.
- Babcia się uparła, żeby kupić tę działkę i zbudować tu dom - odparł, uśmiechając się.
- Twoja babcia ma gust - stwierdziłam z uznaniem.
- I szczęście, że dziadka było na to stać - powiedział z uśmiechem, ale jednocześnie jego oczy wydawały się smutne.
- Niall, możesz już przyjść! - powiedział Harry, nagle się przy nas pojawiając. - To znaczy... znalazłeś Bonnie! To super! Wracajmy, już, bo... wszyscy się martwią, że Bonnie się zgubiła i...
- Harry, nie było mnie góra dziesięć minut - odpowiedziałam z rozbawieniem.
- Co z tego?! - zaoponował oburzony. - Po prostu już chodźcie - dodał, oddalając się od jeziora.
      Wymieniliśmy z Niallem spojrzenia, wstaliśmy z piasku i podążyliśmy za szatynem, który głupkowato się uśmiechał, aż do momentu, kiedy znaleźliśmy się przy ognisku. Jako pierwszy zaczął śpiewać "Sto lat", zupełnie nie zwracając uwagi na zirytowanie Alex, która jeszcze nie zdążyła zapalić wszystkich świeczek. Zanim jednak głosy wszystkich ucichły, trzymała tuż przed Niallem tort.
- Pomyśl życzenie! - zawołały wesoło Jullie i Ally.
        Niall popatrzył na nie z rozbawioną miną, po czym chyba ich posłuchał, przymknął oczy i zdmuchnął świeczki.
        Wraz z Alex zajęłyśmy się krojeniem tortu, który potem roznosiły dziewczynki. Kiedy upewniłyśmy się, że nikt nie został pominięty, przysiadłam obok Zayna i oparłam się o jego ramię.
- Coś nie tak? - zapytał, spoglądając na mnie z niepokojem w oczach.
- Nie, jestem tylko trochę zmęczona - odparłam, przymykając na chwilę powieki.
- Bonnie? - zaczął.
- Hmm? - mruknęłam, nie otwierając oczu.
- Lepiej wyglądasz - odparł z uśmiechem.
- Przytyłam? - zapytałam, błyskawicznie się przebudzając i spoglądając na swój brzuch. Nie miałam żadnej obsesji na punkcie wagi, ale skoro Zayn zauważył, że przybyło mi kilka kilo i skoro to powiedział, coś było nie tak.
- Nie, Bonnie, mam na myśli, że wyglądasz.. hmm, zdrowiej. Nie masz takiej bladej cery, a ja nie mam wrażenia, że zaraz się rozpłaczesz - wykrzywił usta w coś, co prawdopodobnie miało być uśmiechem.
- To chyba dobrze? - zapytałam, chcąc się upewnić.
- Pewnie, że dobrze. Idziesz w dobrym kierunku, ale przed tobą jeszcze długa droga.
- Nie filozofuj, Zayn. - Szturchnęłam go łokciem w żebra, nie mogąc się przy tym nie uśmiechnąć. Cieszyłam się, że Zayn zauważył we mnie zmianę na lepsze, zwłaszcza, że niczego nie udawałam. Widział to w moim zachowaniu, które było w zupełności naturalne.
- Zdecydowanie, idziesz w dobrym kierunku, twoja wredność też powraca - zaśmiał się.
- Nie lubię cię - pokazałam mu język i naburmuszona odwróciłam się w drugą stronę, lecz w głębi serca byłam zadowolona. Też czułam się jakoś lepiej. Po raz pierwszy od miesięcy, czułam się po prostu normalnie.

*"Always Be Together" ~ Little Mix
~*~
Hej!
Niestety, kończą mi się zapasy na WLIL, dlatego też nie jestem pewna, czy nadal będę mogła dodawać rozdziały co dwa tygodnie. Chciałam też przeprosić, bo mam zaległości na Waszych blogach, bo po prostu jestem nieogarnięta. Teraz to jednak nadrobię, obiecuję!
Do napisania! :)
PS: Marta, zauważyłaś, że Twoje urodziny prawie zbiegły się z urodzinami Nialla, albo że urodziny Nialla prawie zbiegły się z Twoimi?? :O 19&19 Moje dwie ulubione dziewiętnastki ♥

3 komentarze:

  1. Rozdział jest taki super, ale opis mnie totalnie zdekoncentrował *.* To teraz jeszcze poproszę taką babcię z jeziorem i wspaniałym przyjęciem zorganizowanym przez przyjaciół, okay? ♥ No ale wróćmy do tematu. Czy tylko ja odniosłam głupie wrażenie, że Alex mogła maczać palce w całej tej zdradzie Lilly? Wiem, że to głupie, ale troszkę dziwnie mówiła o tym wszystkim.. To by było na tyle mojego skupienia. Coś jeszcze chciałam napisać, ale nie wiem. Oops. Powiem więc tylko: uwielbiam to!

    OdpowiedzUsuń
  2. "- Nie filozofuj, Zayn." Nie żebym czekała właśnie na ocenę z filozofii, no co ty w ogóle xD
    Więc ogólnie nie mam zbyt wiele czasu by coś napisać. Ale ten rozdział jest świetny. Też chciałabym taką działkę, bo brzmi idealnie. Przekazałaś wiele informacji, o których ja niestety nie mogę wiele powiedzieć, ze względu na czas. Ale uwielbiam to opowiadanie z każdym kolejnym jego słowem! :D Czekam na kolejny rozdział, to nic że nie masz go jeszcze napisanego, trzymam kciuki by wszystko szło w dobrym kierunku. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominowałam Cię do Liebster :) więcej u mnie:
    http://no-control-niall-horan.blogspot.com/p/httpsilent-fanfblogspotcom201502liebste.html

    OdpowiedzUsuń