3.01.2015

7. To nie jest twoja sprawa.

"Losing my mind on a tiny error
I nearly left the real me on the sheft."*

       Wszystko poszło zgodnie z naszym planem. Nawet Niall, który, jak twierdziła jego siostra, nie chciał się rozstawać z Jullie, ucieszył się, kiedy Alex zapytała o to, czy mogą mnie odwiedzić. Z tego, co słyszałam, chłopak miał coś do załatwienia, dlatego też wizyta jego sióstr w moim domu była mu nawet na rękę.
       Kiedy zobaczyłam Jullie po raz pierwszy, uznałam ją za najsłodsze dziecko świata. Była, jak młodsza kopia Alex. Miała długie, gęste blond włosy i piękne niebieskie oczy, ale to chyba było znakiem rozpoznawczym Horanów. Na początku była nieśmiała, trzymała się siostry i nie opuszczała jej nawet na moment, ale zaraz się rozbrykała.
       Mama polubiła je od pierwszego wejrzenia. Chyba jej ulżyło, kiedy zobaczyła, że Alex jest zwyczajną dziewczyną. Pytała ją o różne rzeczy, a blondynka chętnie jej odpowiadała, a jeśli było inaczej - świetnie to ukrywała. Zapunktowała również tym, że opowiadała o Andrei i Carmen. Mama je uwielbiała, a skoro one lubiły Alex, nie miała już do niej żadnych wątpliwości. Odniosłam wrażenie, że działało to również w drugą stronę.
      Ja natomiast zaczęłam rozmawiać z Jullie. Ostatnio nie byłam chętna do nawiązywania nowych kontaktów, ale jej jakoś nie mogłam się oprzeć. Z czasem zaczęła mi opowiadać o przedszkolu, nowych koleżankach i Lilly, która była podła. Prawdopodobnie źle ją zrozumiałam, ale przedstawiła Lilly, jako nastolatkę. Wyraźnie jej nie lubiła, ale chyba sama nie wiedziała czemu dokładnie tak było. Zupełnie jakby ktoś kazał jej po prostu dziewczyny nie lubić. Alex chyba nas nie słyszała. Zerknęła na siostrę, kiedy ponownie wymieniła imię "Lilly", ale chyba uznała, że się przesłyszała, bo wróciła do rozmowy z mamą.

      Szczerze mówiąc miałam niemałe obawy przed przyjazdem dziewczyn. Martwiłam się, że Jullie będzie się tutaj nudziło, rozpłacze się i zaraz będą musiały wracać do domu. Nic bardziej mylnego! Grałyśmy w jakieś gry planszowe, gdyż nie miałam w domu nic innego, ale dziewczynce bardzo się podobało. Potem zaczęłyśmy układać puzzle, zajadając przy tym żelki, popcorn i inne tego typu smakołyki i śmiałyśmy się z najgłupszych rzeczy. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czułam się naprawdę dobrze. Skupiłam całą swoją uwagę na puzzlach i byłam zadowolona. Moja mama miała chyba podobne odczucia, bo niemal przez cały czas się uśmiechała, aż miło było na to popatrzeć.

        Usłyszałam dzwonek do drzwi i wstałam zostawiając na podłodze, skupioną na obrazie przedstawiającym Kubusia Puchatka i jego przyjaciół, resztę. Przeszłam korytarz kulejąc, gdyż nogi zdrętwiały mi od tak długiego siedzenia. Przekręciłam zamek i pociągnęłam za klamkę, po czym ujrzałam uśmiechającego się blondyna.
- Hej, Bonnie, przepraszam za spóźnienie - powiedział na wstępie.
- Co? - wydukałam zaskoczona. Spojrzałam na zegarek i rzeczywiście, Niall miał być tutaj ponad piętnaście minut temu.
- Widzę, że się nie nudziłyście.
- Nie - odparłam drętwo, nadal nie mogąc uwierzyć, że minęły już trzy godziny. - Wejdź - dodałam, wpuszczając chłopaka do środka. - Napijesz się czegoś? - zapytałam.
- Dziękuję, ale zaraz będziemy się zbierać.
- Przed chwilą mama zrobiła nam kakao i nie wypuści was, dopóki dziewczyny go nie wypiją, więc może jednak? - uśmiechnęłam się. Dzisiaj miałam do tego wyjątkowe skłonności.
- Przekonałaś mnie.
- Więc czego sobie życzysz?
- Czegokolwiek.
- Okay, to może chodź do salonu. - Wskazałam ręką w stronę pomieszczenia, ale chłopak nawet nie drgnął.
- Jesteś dziewczyną, prowadź.
- Jesteś moim gościem, idź przodem.
      Westchnął, położył swoje ręce na moich ramionach i popchnął w stronę salonu, przez co musiałam iść pierwsza. Byłam zbyt szokowana jego gestem, by zareagować, dlatego po prostu szłam.
- Dobry wieczór - przywitał się, wchodząc do pomieszczenia.
- Dobry wieczór - odpowiedziała mama, której nie schodził z twarzy uśmiech. Jej niebieskie oczy wręcz błyszczały ze szczęścia.
       Zostawiłam ich samych, a sama poszłam do kuchni.

      Kiedy wróciłam do pokoju z gorącym kakaem dla Nialla, opadła mi szczęka. Chłopak dołączył do sióstr i mojej mamy i teraz w najlepsze bawili się układając porozwalane elementy. Mama, jak to moja mama, musiała przeprowadzić wywiad z blondynem. Przez kilkanaście minut rozmawiali normalnie, po czym zaczęli opowiadać sobie jakieś śmieszne historie, dzięki czemu, nasz dom po raz pierwszy od jakiegoś czasu wypełniony był śmiechem. Zniosłam nawet kompromitującą historię z dzieciństwa, bo nie miałam sumienia uciszać rodzicielki, która dzisiejszego wieczoru była naprawdę szczęśliwa. Przysiadłam obok Jullie, która jak to sześcioletnie dziecko, o tej porze była już śpiąca. Mimo to nikt nawet nie zauważył, kiedy zasnęła na moich kolanach.

- Wreszcie! - powiedziała z radością mama, kiedy wszystkie puzzle były już na swoim miejscu.
      Dopiero wtedy zorientowali się, że Jullie zasnęła. Alex zerknęła na zegarek i zrobiła zdziwioną minę.
- O, kurczę. Już prawie dziewiąta!
- Niemożliwe! - zaprzeczył Niall, po czym wyjął z kieszeni telefon i zerknął na wyświetlacz. - O kurczę, masz rację.
- Przepraszam, że tak się zasiedzieliśmy... - zaczęła Alex w stronę mojej mamy.
- Daj spokój, Alex! Cała przyjemność po mojej stronie! Musicie mnie jeszcze odwiedzić - odparła zadowolona.
      Przez kilka kolejnych minut dziękowali sobie wzajemnie za wspaniały wieczór, aż w końcu się pożegnali. Próbowałam wstać z podłogi, ale z leżącą na moich kolanach dziewczynką, było to niemożliwe, dlatego też Niall się nade mną pochylił i odebrał ode mnie dziecko. Podając mu ją, zahaczyłam bransoletką o sweter Jullie. Odpięła się i upadła na podłogę. Szybko pociągnęłam rękaw w dół, ale wzrok chłopaka dał mi jasno do zrozumienia, że zdążył zauważyć mój nadgarstek. W jednej sekundzie prysnął cały nastrój. Chwila zapomnienia minęła, a w zamian za nią do listy moich zmartwień doszedł jeszcze jeden punkt. W niebieskich oczach widziałam zaskoczenie i niedowierzanie. Byłam jednak zbyt zawstydzona by patrzeć na na niego dalej i zainteresowałam się podłogą.
- Niall, idziemy? - zapytała nieświadoma niczego Alex.
- Tak - odpowiedział, wyrywając się z otępienia i ruszył w jej stronę, tuląc do siebie Jullie i uważając by jej nie obudzić.
      Modliłam się w duchu by nie zdradził mojego sekretu, ale pamiętając o jego ostatnim zachowaniu, nie potrafiłam uwierzyć w to, że nic z tym nie zrobi.

       Patrzyłam na zapłakane oczy mojego lustrzanego odbicia. Byłam na siebie potwornie wściekła. Nikt nigdy nie powinien się o tym dowiedzieć... ale byłam również świadoma tego, że nigdy nie powinnam zacząć tego robić. Bałam się co zrobi Niall. Powie o wszystkim Alex, która naśle na mnie wszystkich moich przyjaciół? Przekaże to Liamowi, który z pewnością porozmawia o tym z Zaynem i tym razem nie uwierzy moim zapewnieniom, że wszystko wraca do normy? A może poinformuje moją mamę o tym co zobaczył na moim nadgarstku? To była najgorsza opcja.
      Nie mogłam znieść tego napięcia. Bałam się. Byłam również przerażona perspektywą, że ktoś poznał mnie o wiele bardziej niż sobie tego życzyłam. Zobaczył tę stronę mnie, której nie powinien nigdy.

      Serce prawie wyskoczyło mi z piersi, kiedy zeszłam na dół i zobaczyłam mamę rozmawiającą z Niallem. Uśmiechała się, więc raczej o niczym jej nie powiedział. Jeszcze.
- Bonnie, widziałaś misia, Jullie? - odwróciła się do mnie. - Płakałaś?
- Chyba zostawiła go u mnie w pokoju. - Zmyśliłam na poczekaniu. Byłam pewna, że pluszak był tylko wymówką, żeby Niall mógł ze mną porozmawiać. A z dwojga złego, wolałam, żeby zrobił to ze mną, nie z moją mamą.
- Płakałaś? - powtórzyła.
- Mamo, później pogadamy, teraz oddam Niallowi tego miśka, okay? - wymusiłam uśmiech. Wiedziałam, że mama nie uwierzy, jeśli powiem jej, że nie płakałam, dlatego przygotowałam już dla niej kłamstwo, którego jednak nie chciałam wypowiadać przy chłopaku. Kiwnęłam na niego głową i oboje udaliśmy się na górę.

      Patrzyliśmy na siebie przez chwilę, milcząc.
- To gdzie ten misiek? - zapytał zagryzając wargę.
- Jullie nie miała ze sobą żadnego miśka - odpowiedziałam zmieszana. Teraz nie byłam już taka pewna celu jego przyjazdu.
- Czyli wiesz czemu tu jestem?
- Nie. - Wiedziałam, że dalsze kłamanie nie miało sensu, ale nie potrafiłam przyznać się do prawdy.
      Wywrócił oczami.
- Okay, Niall. Wybacz, może to zabrzmi chamsko, ale to nie jest twoja sprawa - zaczęłam.
- Tak? - zapytał unosząc brwi.
- Tak.
- Okay. - Ku mojemu zaskoczeniu, rzeczywiście odpuścił, podszedł do drzwi i pociągnął za klamkę. - W takim razie powiem o tym twojej mamie, jej córka z pewnością jest jej sprawą.
      Rzuciłam się do drzwi biegiem, zagradzając mu wyjście. Nie wyglądał na zaskoczonego moim czynem.
- Nie masz prawa! To by ją zabiło! Nie możesz! - krzyczałam z przerażeniem, lecz jednocześnie robiłam to tak cicho, by mama niczego nie usłyszała.
- Wiesz, mi też nie będzie miło przekazywać jej takie informacje, ale miałbym wyrzuty sumienia do końca życia, gdyby pewnego dnia to przerodziło się w coś gorszego.
       Mój błagalny wzrok nie robił na nim żadnego wrażenia.
- Nie możesz - powiedziałam cicho, wpatrując się w podłogę. Pochyliłam głowę, dzięki czemu ciemne włosy zasłaniały moją twarz. Stanie tam z nim w ciszy, było niezręczne, ale nie mogłam pozwolić na to by poszedł do mojej mamy.
       Westchnął i pociągnął mnie za rękę. Usiedliśmy na łóżku.
- Możemy pójść na kompromis. Powiedz mi, czemu to robisz? - zapytał.
        Czułam, że nie mam wyjścia i przez łzy zaczęłam chaotyczną opowieść. Kiedy słowa padały z moich ust, wszystko wydawało się takie dziecinne... lecz nie mogłam się wycofać. Kontynuowałam. Powiedziałam mu o wszystkim, począwszy od zerwania z Liamem, a kończąc na Brunie.
- Ile razy to zrobiłaś? - zapytał patrząc w ścianę.
- To był trzeci - przyznałam cicho, pociągając nosem.
- Nie powiem nikomu, jeśli obiecasz mi, że czwartego nie będzie.
- Nikomu? - dopytałam, podnosząc na niego wzrok.
- Tak - westchnął. - I mam nadzieję, że nie zawiedziesz mojego zaufania. To jak?
       Pokiwałam głową.
- Pokaż mi tę rękę.
       Spojrzałam na niego spod byka.
       Sam po nią sięgnął.
- Po pierwsze, nie noś tej bransoletki, bo skóra nie może oddychać i będzie się goiła dłużej - mówiąc to, odpiął skórzany pasek. Teraz mógł przyjrzeć się moim ranom z bliska.
      Wstydziłam się spojrzeć w tym samym kierunku, wstydziłam się w ogóle spojrzeć na Nialla. Nie mogłam się jednak powstrzymać i po chwili na niego zerknęłam. Przełknął ślinę, po czym zaczął grzebać w kieszeni kurtki, wyjął z niej tubkę, a po chwili poczułam na skórze zimny krem.
- Co to jest? - zapytałam, kiedy wmasowywał białą substancję w mój nadgarstek.
- Nie wiem, dali mi w aptece. Jakiś krem, żebyś nie miała blizn. Od dawna trzęsą ci się ręce? - zapytał, ponownie na mnie spoglądając.
- Tylko w wyjątkowych sytuacjach.
      Zakręcił tubkę z kremem i podał mi ją.
- Dziś miałaś darmowy masaż ręki, od jutra sama sobie to wcieraj - uśmiechnął się.
- Dzięki, Niall - powiedziałam szczerze i odważyłam się spojrzeć mu w oczy na dłużej.
- Powinnaś zacząć pisać pamiętnik. Serio, to pomaga wyzbyć się złych uczuć.
- Serio? - zapytałam unosząc brew. Uznawałam to za rzecz typową dla małych dziewczynek i nie było mowy, żebym zaczęła opisywać gdzieś swoje życie. A skoro Niall to robił, to chyba było z nim było nie tak.
- Albo coś innego, co ci pomoże. Ja komponuję i to odciąga myśli od całego świata.
- Tęsknisz za Londynem? - zapytałam, będąc pewna, że to jedyne uczucie, jakie może mu teraz towarzyszyć.
       Pokręcił głową.
- Tęsknie jedynie za Jullie, ale to dłuższa historia.
       Ponownie zapadła między nami cisza.
- Okay, to będę się zbierał, już dość długo szukamy tego miśka. - Wstał z łóżka i udał się do drzwi.
        Poszłam za nim, zamierzając go odprowadzić.
- Bonnie... nie mówię o tym nikomu tylko dlatego, że wierzę, że jest na tyle wcześnie, że możesz sobie z tym sama poradzić. Nie spraw bym tego żałował, dobra?
- Uwierz mi, nie zaryzykuję drugi raz, że ktoś to zobaczy.
- No tak. Może strach cię zmotywuje.

        Zeszliśmy na dół i szybko się pożegnaliśmy. To była ciężka rozmowa, ale poszło lepiej niż się spodziewałam. Kamień spadł mi z serca, że skończyło się tak, a nie inaczej... Miał rację. Strach był moją motywacją. Kolejnym razem Niall by mi nie darował, a wtedy byłoby po mnie.
       Zamknęłam za nim drzwi i oparłam się o nie, z ulgą wypuszczając z płuc powietrze.
- Długo mu tego miśka oddawałaś - powiedziała mama, wychodząc z kuchni. Oparła się o framugę i patrzyła na mnie, pijąc herbatę z białego kubka ozdobionego kwiatkami.
- Zagadaliśmy się.
- Jullie nic ze sobą nie miała. Wiesz, fajny z niego chłopak, nie miałabym nic przeciwko, gdyby... - zaczęła, ale jej przerwałam.
- Mamo, proszę cię... rozmawialiśmy o Alex... wydaje mi się, że jest nadopiekuńczym bratem
- Skoro tak twierdzisz. Teraz mi powiesz czemu wcześniej płakałaś?
       Westchnęłam.
- Tęsknie za Brunem, tatą i naszym dawnym życiem - po części była to przyczyna, więc nie okłamałam mamy aż tak bardzo.
- Ja też, Bonnie - odpowiedziała cicho. - Ale musimy się z tym pogodzić.

*"Who you are" ~ Jessie J


3 komentarze:

  1. To moje ulubione fanfiction. Jest świwtne, oby tak dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam wczoraj, jak pisałyśmy marnię, ale nadal mam w głowie tylko i wyłącznie ten kawałek: ,,Westchnął, położył swoje ręce na moich ramionach i popchnął w stronę salonu, przez co musiałam iść pierwsza.''. AWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW ♥ ej stop, wczoraj było, że ''na biodrach''. Było? Nie było? To moja głowa? Ej, biodra są fajniejsze! Niall to moja miłość w tym opowiadaniu i jego rodzinka to powiew świeżości i piękna odmiana w życiu Bonnie (wcale się nie zastanawiałam nad jej imieniem) i jej mamy. Powinna się z nimi spotykać o wiele częściej, bo wydaje mi się, że to by jej dużo dało. Wiesz, co mi przypomniało ''nie miałabym nic przeciwko'' mamy Bonnie? Że błogosławieństwa nie będzie, buahahahahaha. Jejciu, pisz częściej.

    OdpowiedzUsuń
  3. genialny rozdział xd
    kocham fragmenty z Niallem i zgadzam się z koleżanką wyżej: niech spotykają się częściej :D
    czekam na next i dużo weny Ci życzę :*

    OdpowiedzUsuń